wtorek, 29 grudnia 2015

ONA 3 Wyjazd: Spacer

ONA w wersji light tym razem bez chłosty ale z piss, humiliation, verbal humiliation.

Jak już wiecie Ona była zadeklarowana sadystką, zadawanie bólu fizycznego doprowadzało ja na skraj orgazmu. Jednak nie poprzestawała na torturach fizycznych, uwielbiała być „wredną, okrutną suką” jak sama o sobie mówiła. Często publicznie mnie poniżała, nie robiła jednak tego otwarcie, nie stawała na środku ulicy i nie kazała mi lizać swoich stóp…zazwyczaj nie. Nie obnosiła się ze swoimi sadystycznymi skłonnościami a praktyki bdsm były zarezerwowane tylko do naszych prywatnych 4 ścian. Dbała jednak o to by wszyscy znajomi w najlepszym razie postrzegali mnie, jako słabego, nieogarniętego fajtłapę pantoflarza. Grała tak jak gdyby była zemną z litości i czystej dobroci serca –„bo sam sobie by nie poradził”. Pamiętam jak raz byliśmy w Grecji na wycieczce w górach ze znajomym.

Szliśmy w czwórkę dnem stromego wąwozu, rozmawialiśmy, było wesoło. Nigdzie specjalnie się nie spieszyliśmy, więc tez tempo marszu było raczej spacerowe. W pewnym momencie moja Pani przyspieszyła kroku.

- Mam ochotę się przebiec, chodź 
– skinęła na mnie i obdarzyła najserdeczniejszym ze swojej, bogatej palety uśmiechów.

Oboje jesteśmy w świetnej formie, więc szybko oddaliliśmy się od Tomka i Kasi. Po kilku set metrach, może 1,5 kilometra Ona stanęła. Rozejrzała się dookoła i nie widząc nikogo zeszła na pobocze ścieżki. Wyciągnęła gumkę i mocno spięła włosy w koński ogon. Zagryzając dolną wargę popatrzała na mnie z diabolicznie szyderczym uśmieszkiem.

- siusiu mi się chce – wypowiedziała jak mała dziewczynka.
Nagle zrozumiałem, o co jej chodzi i aż mnie przeszył dreszcz, niema mowy, oni za kilka chwil tutaj będą, niby jak chcesz mi to wytłumaczyć. NIE – myślałem.
- kładź się na plecach, pysk otwarty– rozkazała. Pomimo upału zmroziło mnie. Stałem jak wryty i nie wiedziałem, co zrobić, to była gruba przesada. Wtedy ona powoli podeszła i wyciągnęła rękę ku mojej twarzy.
- za każdą sekundę zwłoki 10 razów bambusikiem, tak jak lubisz kotku bez przerwy – powiedziała gładząc mnie delikatnie po policzku. – Naprawdę chcesz żebym cię zlała na kwaśne jabłko? Już masz 50 ty mały masochisto.
Padłem na ziemie. – Wreszcie. – Odwróciła się szybko zdjęła króciutkie jenssowe spodenki, pod którymi jak się okazało nic nie miała i kucnęła nade mną. Już po kilku sekundach z cipki mojej Pani poleciały pierwsze krople ciepłego, złocistego płynu, które spiłem. Wnet trysnął prawdziwy wodospad moczu zalewał mi usta, nos i oczy, Pani pochyliła się by dokładnie opryskać mi włosy a potem koszulę.   
Złocisty deszcz leciał nieprzerwanie chyba przez minutę, Musiała długo trzymać mocz tylko po to żeby mnie teraz upokorzyć. Gdy ostatnie kropelki przestały lecieć padła komenda:
- Język!
Zrezygnowany, upokorzony nie protestowałem, wyciągnąłem język by mogła wytrzeć resztki moczu ze swojej cipki. Naciągnęła spodenki i stanęła nad mną kręcąc głową.
-I jak ty wyglądasz szmato? – Popatrzała na mnie z wyrazem szczerego obrzydzenia. Ten jej przeszywający wzrok, ta mina była gorsza niż wszystkie dotychczasowe kary i upokorzenia razem wzięte. Czułem się jak gówno. – Zaszczany, brudny śmierdzący – kontynuowała. – I co popłaczesz się? – Zaśmiała się szyderczo bezbłędnie odczytując aktualny mój stan psychiczny. – Idź się lepiej Wykąp, tam jest rzeka. Chyba, że chcesz żeby tamci się zastali w takim stanie. Już ich słyszę są tuż. – Najwyraźniej bawiła ją sytuacja. Gdy wstawałem dostałem jeszcze kopa w tyłek. – No szybciej szmato. Tak szmato, bo tym właśnie jesteś dla mnie jesteś, BRUDNĄ SZMATA! – Krzyknęła za mną.

Całe szczeknie dnem wąwozu biegła rzeka, do której miałem najwyżej 100 metrów. Bez namysłu wskoczyłem cały do lodowatej górskiej wody. Była naprawdę zimna, więc wytrzymałem tylko kilka chwil.  Wracając zauważyłem, że Tomek z Kasią są już przy NIEJ. Gdy mnie zobaczyli natychmiast wybuchnij gromkim wesołym śmiechem.
- ciepła woda? – Zawołał Tomek widząc jak się trzęsę.
- haha nie trzeba było sikać do wody. Widzisz pokarało cię. – Dodała Kasia.
- z niego to zawsze taki fajtłapa – wesoło skwitowała moja Pani. – Zawsze sobie coś zrobi.
Choć tu kochanie mam ręcznik w plecaku zaraz ci wyjmę.

- Dobrze, że wzięłam go – powiedziała wyciągając ręcznik z plecaka, – czemu zawsze ja muszę o wszystkim myśleć? Proszę. – Podała mi suchy ręcznik. Trzeba było wciąć druga koszulkę tak jak ci mówiłam skarbie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz